Witaj, której twarz kochana * odmieniona, w brudzie, w ranach. * Odmieniwszy świat piękności * pełna takiej jest bladości, * że się niebo trwoży.
Wszystka Cię już moc żywota * opuściła – nie dziwota. * Śmierć już widać w twem spojrzeniu, * cały zwisasz w rozemdleniu, * męką wyniszczony.
Tak sterany, tak oplwany * tak, mnie gwoli, śmierci znany, * przedsię grzesznikowi Twemu * znak miłości noszącemu * jaw się rozjaśniony.
W tej męczarni, którejś doznał, * obyś mnie, Pasterzu, poznał! * Z Twoich warg miód piłem święty, * miód wraz z mlekiem zaczerpnięty, * ponad wszystko słodszy.
Nie gardź, chociem stwora licha, * niegodnego nie odpychaj, * gdy śmierć Tobie za sąsiada, * głowę swoją tu pokładaj, * w mych ramionach spocznij.
Radbym w owej świętej męce * w Twoje się postawić miejsce, * na tym Krzyżu mieć skonanie, * gdyż Krzyż moim miłowaniem, * ja pod Krzyżem zginę.
Za Twej gorzkiej śmierci męki, * Jezu miły, przyjmij dzięki, * któryś dobry Bóg miłości, * daj, niech mrę w Twej obecności, * grzesznik pełen winy.
Skoro i mnie śmierć pomoże, * nie bądź wtedy z dala, Boże! * W straszny ony czas konania * przybądź, Jezu, bez zwlekania * i broń mnie z pobliża.
Gdy mi każesz odejść kiedy, * Jezu Chryste, zjaw się wtedy, * Oblubieńcze żaru godny, * ukaż mi się Sam, pogodny, * w zbawczym drzewie Krzyża.